- Monka, pospiesz się. Spóźnimy się na zawody. - popędzał mnie kuzyn, pukając do drzwi łazienki
- Daj mi 2 minuty...
- Za dwie minuty powinniśmy wyjść!!
- Może ja was podwiozę - usłyszałam przez drzwi łazienki zanjomy damski głos.
- Zawieziesz nas mamo?? - zapytałam otwierając drzwi łazienki - Myślałam, że nie lubisz skoków.
- Lubię, ale twój ojciec nie chciał mnie w to wplątać. Miałam szansę...
- Ekhem... - chrząknął Fetti wyraźnie zirytowany. Dopiero wtedy zrozumiałam, że rozmawiam z mamą po polsku!!
- Mama nas podwiezie - powiedziałam kuzynowi po niemiecku i pobiegliśmy do auta mojej mamy... Dojechaliśmy pod skocznię. Na całe szczęście wzięłam swoją przepustkę do miasteczka skoczków, więc zabrałam mamę i poszłyśmy w stronę domku Austriaków. Schowałyśmy się pod oknem i pokazywałyśmy różne cienie. W końcu, któryś z nich chyba nie wytrzymał i wyszedł ze środka.
- Wolfi - krzyknęłam i przytuliłam skoczka
- Cześć Co ty tu robisz?? - zapytał ze zdziwieniem, a ja pomachałam mu przed nosem moją wejściówką
- Więc to tak... Wchodzisz??
- Jasne...
- Koleżanka też może z Tobą wejść - powiedział i uśmiechnął się w stronę mojej "koleżanki"
- Jestem mamą Moniczki. - powiedziała o podała Wuffowi rękę - Mam na imię Joanna.
- Wolfgang Loitzl - przedstawił się mój kolega i spłonął rumieńcem. Weszliśmy do pomieszczenia. Na mój widok chłopcy wstali i przywitali się ze mną. Cieszyli się, że jestem...
- No, Monica, a może przedstawisz nam swoją koleżankę - zapytał Thuri, uśmiechając się zalotnie w stronę mamy
- Mam na imię Joanna. Jestem mamą Monici - przedstawiła się moja rodzicielka i objęła mnie. Stefan tak się zaczerwienił, że musiał iśc do toalety, co chłopcy skomentowali gromkim śmiechem.
- Sorry chłopcy, że przeszkadzam, ale pora już wyruszać - mówił mój ojciec wchodząc do domku Austriaków, po czym go zamurowało - Joanna?? Co ty tu robisz??
- Przywiozłam Monisię i Manuela...
- Dobra, pogadamy po zawodach, ok?
- Tak. I po zawodach zapraszam do mnie do domu całą drużynę. Przekaż chłopcom.
- Przekażę - powiedział, cmoknął mamę w policzek i wyszedł.
- Idziemy córciu? - zapytała mama
- Ty idź. ja muszę jeszcze coś sprawdzić. Stań przy samym przejściu, jak skoczkowie wychodzą po skoku, ok??
- Tak. Pa córeczko. Uważaj na siebie...
W końcu wyszła. Gdzie jest Gregor? Nie było go w domku ani w bufecie... Gdzie ten chłopak się podziewa?? Poszłam pod wyciąg. To co tam zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Gregor stał z dziewczyną (to jeszcze przeżyję) i coś palił!! Tego już nie mogę mu darować!! On i papierosy?? Przecież nigdy nie palił!! Gdy wróciła do matki zaczęły się zawody. Minęły szybciutko, chociaż skoki Gregora były dziwne. Po pierwszej serii chłopak był 30. W drugim skoku natomiast pobił rekord skoczni. Gdy zszedł z zeskoku organizatorzy kazali mu pójść na badania dopingowe (czy coś w tym stylu). Okazało się, że...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz