Pod moje mieszkanie zajechał samochód. Piękne, czarne BMW. Chłopak dba, żebym nie musiała tułać się autobusami i pociągami. Wzięłam torby, zamknęłam mieszkanie i zbiegłam na dół. Z założonymi ciemnymi okularami, chłopak stał opierając się o maskę samochodu.
- Cześć kotku! - podszedł do mnie i pocałował - Gotowa?
- Jak zawsze. - uśmiechnęłam się i podałam mu torby.
- Jedziemy na 3 dni, a nie tygodnie. - zaśmiał się, pakując moje torby do bagażnika.
- Wiem, ale nie jestem pewna, co mi się tam przyda.
- Oj... To ja się boję, co Ty planujesz w tym Zakopanem.
- Nie bój się. - zakończyłam rozmowę i wsiadłam do samochodu.
Jechaliśmy Zakopianką w stronę mojego "rodzinnego" miasta. Muzyka szła dość głośno, chłopak starał się nie jechać wolniej niż 100 km/h. Uwielbiał chwalić się swoim cackiem. I mną. Wszędzie mnie ze sobą zabierał. Był ze mnie dumny.
Po niecałych 2 godzinach drogi, zajechaliśmy pod niewielki domek, w którym mieliśmy mieszkać. Drzwi otwozryła nam bardzo miła pani. Jak się później okazało, mama mojego kolegi z gimnazjum.
Zanieśliśmy nasze rzeczy do pokoju. Miał swoją łazienkę, więc szybko wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w bluzeczkę na ramiączkach z dość głębokim dekoltem, do tego krótkie spodenki, adidasy i byłam gotowa.
Szliśmy w stonę skoczni trzymając się za ręce. Gdy mieliśmy wchodzić na trybuny, obok ochroniarzy zauważyłam kobietę. Była zła i próbowała się z nimi wykłócać. Pociągnęłam Damiana za rękę i poszliśmy w jej kierunku.
Gdy byliśmy parę metrów od kobiety, poznałam kto to jest.
- Cześć mamo! - krzyknęłam, biegnąc do niej. Odwróciła głowę.
- Monica! Och kochanie, co Ty tu robisz? - spytała, mocno przytulając mnie do siebie.
- Przyjechałam na zawody LGP. Ty pewnie też. - odpowiedziałam, mrugając do niej porozumiewawczo.
- Masz mnie. Mam wolne, więc postanowiłam potowarzyszyć Wolfiemu.
- Super. - skwitowałam i pociągnęłam mamę w kierunku mojego chłopaka.
- Mamo. To jest Damiam, mój chłopak. Dani, to jest moja mama.
- Joanna Mikołowska. Bardzo mi miło. - powiedziała mama, uśmiechając się do chłopaka.
- Czemu się kłóciłaś z ochroniarzami? - zapytałam, chwytając Daniego za rękę.
- Bo zapomniałam wejściówki, a chciałam do Wolfganga iść.
- Zapomniałaś? - zapytałam, patrząc na mamę z politowaniem
- Dobra. Zgubiłam. Pasuje?
- Wprowadzimy Cię. Damianek załatwił nam wejście, to i Ciebie weźmiemy, prawda kochanie?
- Jasne, że weźmiemy Twoją mamę. - odpowiedział i razem poszliśmy w kierunku wejścia.
Ostatni raz byłam w miasteczku skoczków półtorej roku temu. Nic sie nie zmieniło. Od razu skierowałam swoje kroki w stronę domku kadry Austrii. Zanim tam weszłam, zawahałam się. CZy na pewno tego chcę? No cóż, raz kozie śmierć. Wchodzę.
W pomieszczeniu była cała kadra. Ze swoimi dziewczynami i żonami. Widząc Kristinę i Vivienne nie mogłam się powstrzymać. Musiałam się z nimi przywitać.
- Och, dziewczyny! Super Was widzieć. - powiedziałam, witając się z nimi.
- Ciebie też Moniq. Jak żyjesz?
- Normalnie. Studiuję, mam własne mieszkanie, chłopaka...
W tym momencie zapadła cisza na sali. Gestem dłoni przywołam swojego chłopaka do siebie.
- Ludzie, to jest Damian, mój chłopak.
Wszyscy zaczęli się z nim witać, a ja zaczęłam poszukiwać wzrokiem Gregora. Mam do niego sentyment. W końcu, on był pierwszym chłopakiem, z którym spałam. I ostatnim. Z Damianem nigdy tego nie zrobiłam. Nie potrafiłam się przełamać, a on nigdy nie nalegał.
W końcu, ja zaczęłam się witać ze skoczkami. Oczywiście, chłopak mojej mamy dostał ode mnie całusa w policzek. A że reszta towarzystwa była zazdrosna, to musiałam wycałować wszystkich. Gregor był jakiś przygaszony, więc mimo, że się nie prosił to też dostał buziaka. Popatrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem.
Po wycałowaniu chłopców, Podeszły do mnie Kristina oraz Vivienne i nadstawiły policzki.
- A Wam za co?
- My gorsze? - zapytała Kristina, podstawiając policzek jeszcze bliżej.
- Nie jesteście gorsze. - odpowiedziałam i cmoknęłam przyjaciółki.
Siedzieliśmy i gadaliśmy dopóki chłopcy nie zostali poproszeni o pójście na skocznie. To już czas kwalifikacji?
- Monica. - Wolfi zaczepił mnie, gdy wychodziliśmy z domku skoczków. - Mam nadzieję, że przyjdziesz do nas jutro na imprezę po konkursie.
- Jasne. A Damian...
- Może przyjść. - dokończył mężczyzna - Przecież to Twój chłopak.
- Tak. - dokończyłam smutno.
W tym czasie Wolfi podszedł do Daniego.
- Cześć. Słuchaj, mogę Ci porwać Monicę na chwilę? Muszę z nią... coś omówić. - zapytał chłopaka po angielsku.
- E... Jasne. Niech... Idzie?
- Ok. - Wolfi poklepał go po plecach - Dzięki.
Poszłam za mężczyzną. Nie mogliśmy wejść do domku, bo siedziała tam moja mama i chyba z Gregorem rozmawiała.
- Monica. Powiedz mi... - skoczek wyjął z kieszeni niewielkie pudełeczko. - Spodoba się Twojej mamie?
Otworzył opakowanie i moim oczom ukazał się prześliczny pierścionek. Złoty z oczkiem.
- Aaa! Wolfi tak się cieszę! - rzuciłam mu się na szyję. - I gratuluję!
- Chciałem zapytać Cię o zdanie, bo Ty chyba wiesz najlepiej.
- Miło, że do mnie się zwróciłeś i tak. Spodoba jej się. Na pewno. Kiedy chcesz jej to dać?
- Mam zamiar wygrać jutrzejsze zawody.
- Szacun, chłopie. - powiedziałam, trącając go.
- Właściwie, to wszystko z chłopakami ustawiliśmy.
- Co? Ustawiliście zawody?
- Dla Twojej mamy. Przecież wiesz, że zawody LGP nie odbywają się w Zakopanem pod koniec sierpnia.
- No, niby tak. Ale nigdy bym nie wpadła, że Ty... Że Wy...
- A myślisz, że skąd Twój chłopak miał wejściówki tutaj?
- Wy... - popatrzyłam na chłopaka mojej mamy z mordem w oczach. - Zamorduję Was normalnie.
- Normalnie? A można nienormalnie? - zaśmiał się, a ja dałam mu kuksańca w bok.
- Wiedziałeś, że przyjadę. W co mnie jeszcze wrobiliście?
- Będziesz dekorować zwycięzców.
- Say, what?
- Proszę. Podczas dekoracji podasz mi pierścionek, a ja poproszę Twoją mamę o rękę. Zrób to dla mnie.
- No... Niech pomyślę... OK.
- Jesteś cudowna. - powiedział mężczyzna i przytulił mnie.
- Tak samo mówił do mnie Gregor. W trakcie wakacji z Wami...
- Przepraszam. Nie chciałem Cię urazić.
- A Greg będzie na podium?
- Dla ścisłości, to ustawiliśmy tylko pierwsze miejsce. Inne są wolne.
- Czyli może być.
- Nie chcę Cię martwić, mała, ale od kiedy zerwał z Tobą, skacze beznadziejnie. Joana próbuje z nim rozmawiać, ale to nie skutkuje.
- A Ty dalej nie umiesz wymówić poprawnie imienia mamy.
- No, nie umiem.
- Dobra, ja idę do Damiana. Powodzenia na kwalifikacjach. - powiedziałam i poszłam na trybuny, skąd mieliśmy obejrzeć kwalifikacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz