- Teraz nie będziesz
miał życia. – zaśmiałam się i pocałowałam mojego chłopaka.
- A to niby czemu?
- Pomyśl logicznie.
Będziesz miał mnie 24 godziny na dobę!
- Tak, to wszystko
wyjaśnia. – zamyślił się Gregor. – Ale i tak jestem przeszczęśliwy. To kiedy
mogę przywozić swoje rzeczy?
- Na pewno nie dziś. –
powiedziałam i pogłaskałam go po policzku. – Dziś zostaniesz ze mną i nie
wypuścisz mnie z objęć, kochany.
- Tylko o tym marzę. –
wpił się w moje usta i wziął mnie na ręce.
Noc spędziliśmy na
kanapie, ale nie było aż tak źle. Mnie osobiście było bardzo wygodnie. Chociaż mogliśmy
zasnąć trochę wcześniej. Bo w domu byliśmy ok. 19, ale zeszło nas na takich
różnych sprawach i usnęliśmy bardzo zmęczeni parę minut po północy.
Cały następny dzień
przeleniuchowaliśmy w moim pokoju z przerwą na łazienkę, posiłki i telefon
do mamy oraz dziadków.
- Myślisz, że to ma
sens? – obróciłam się twarzą do bruneta. – Żebyś wprowadzał się do mnie,
chociaż za dwa miesiące wyjeżdżasz, a za kolejne dwa dołączą do rodziny
niepełnosprawne bliźniaki?
- Nie będzie łatwo, ale
poradzimy sobie. – pocałował mnie w czoło. – Też się martwię, jak to będzie.
Boję się, czy sobie poradzisz, gdy mnie przy Tobie nie będzie.
- Będę mieć mamę i
babcię. - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił. – Ale będę bardzo za
Tobą tęsknić.
- Nie rozmawiajmy
jeszcze o tym. Wyjeżdżam dopiero pod koniec listopada. Więc się pomyliłaś,
skarbie. Mamy dla siebie jeszcze prawie całe trzy miesiące.
- Pocieszająca myśl.
Ale od października znowu studia. I co? Będziesz siedział w moim domu z moją
babcią?
- Fajna kobitka. –
zaśmiał się chłopak i jeszcze mocniej przytulił mnie do siebie. – Coś
wymyślimy. Może przejdę się do Ciebie na wykłady?
- Żeby podrywały mi
Ciebie inne studentki?! Nigdy w życiu!
- A na zawody pozwalasz
mi jeździć…
- Mam przestać?! - próbowałam zrobić niezadowoloną minę, ale
widząc uśmiech na twarzy Gregora nie potrafiłam.
- Kiedy Twoja mama wraca ze szpitala?
- Po porodzie. Więc
jutro będzie tu babcia.
- To akurat mi się nie
podoba. Miałem zamiar spędzić cały dzień z Tobą w łóżku.
- Nie ma żadnych
przeciwwskazań. – powiedziałam, mierzwiąc mu włosy.
- Dobrze wiesz, że nie
o to mi chodzi. – odpowiedział, przewracając mnie na plecy i całując moją
szyję.
Wiedziałam, jak to się
skończy. I wiedziałam, że z całą pewnością tego chcę. Że chcę to poczuć i mieć
go blisko. Choćby nie wiem co.
Efekt naszej
popołudniowej rozmowy był taki sam, jak tej wieczorem poprzedniego dnia.
Spełniona, leżałam wtulona w ciepłe ciało skoczka. Był napalony, niewyżyty itd.
itp., ale kochałam go nad życie. I nie chciałam nikogo innego.
- Ubierz się, kochanie.
– wyszeptał mi do ucha Gregor. – Zabieram Cię na kolację.
- Casual, czy elegant?
- Elegant. Dziś
elegant.
- Niech tak będzie. –
pocałowałam chłopaka w czubek nosa i wyplątałam się z mieszaniny kołdry z jego
kończynami.
Postawiłam na małą
czarną, gdyż jest niezawodna w każdej sytuacji. Do tego delikatny makijaż,
skromna biżuteria i byłam gotowa do wyjścia. Przeglądając się w lustrze,
uświadomiłam sobie, że powinniśmy znów zacząć chodzić ze Schlierim na randki.
Nie ma co, fajnie jest zobaczyć drugą połówkę wystrojoną na wspólne wyjście.
Stolik mieliśmy
zamówiony w jednej z droższych restauracji w Innsbrucku, ale w cenie mieliśmy
dodatkowo prywatność. Mogliśmy spokojnie rozmawiać (i nie tylko), lista gości
była tajna, a do środka nie wpuszczano osób, które nie były na liście.
Piliśmy czerwone wino
(auto miało zostać odtransportowane do mojego domu przez obsługę), gdy
przyniesiono deser. Austriacką wersję naszego „czarnego lasu”. Osobiście nawet
za tą bardziej przepadam ;)
- Kochanie. – Schlierenzauer
wziął mnie za rękę. – Miałem czekać z tym do naszego wyjazdu, ale…
O nie! O nie, o nie, o
nie! Czyżby…?
- Skarbie. – brunet
uklęknął przede mną. – Wyjdziesz za mnie?
---------------------------------------
Ostatni maraton z Monicą i Gregorem.
Zapraszam codziennie od dzisiaj do niedzieli.
Pozdrawiam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz