Rozdział 48 - "Nawet w tym momencie."


Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.
Co?
Czy on przed chwilą…?
Czy on zapytał…?
O kur.de.
W mojej głowie myśli – zamiast sobie normalnie egzystować – to biegały i zderzały się ze sobą, jak po narkotykach, a serce chciało mi wyjść z piersi. Czas jakby się zatrzymał. A przede mną klęczał w garniturze Gregor, z pierścionkiem w rękach. Klęczał i patrzył na mnie.
Widziałam w jego oczach wszystko. I wiedziałam.
-  Nawet w tym momencie. – powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
Łzy pociekły mi po policzkach. Z jednej strony sądziłam, że jest to trochę za wcześnie, a z drugiej… Chciałam być przy nim. Zawsze. W jego sukcesach i porażkach. Być nieodłączną częścią jego życia.
- Możemy stąd wyjść? – spytałam cicho, gdy nałożył mi pierścionek. – Proszę.
- Chodź. – zostawił pieniądze na stoliku, wziął mnie za rękę i opuściliśmy pomieszczenie.
Zaraz po wyjściu na powietrze zaczęłam krzyczeć. Mój krzyk mieszał się ze śmiechem, łzami i wszystkimi emocjami, które właśnie odczuwałam. Po chwili dołączył do mnie Gregor. Robiliśmy wiochę na cały Innsbruck, ale warto było. Musiałam podzielić się swoją radością ze światem.
W pewnej chwili chłopak złapał mnie w talii i mocno przyciągnął do siebie. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Głaskałam go po włosach i czułam jego dotyk na moim ciele. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Wiecznie i jeszcze dłużej. Już na zawsze.
- Chodź ze mną. – wyszeptał mi do ucha i, trzymając się za ręce, poszliśmy w głąb miasta.
Doszliśmy prawie na Ubüngstraße, gdy Schlierenzauer zapukał do drzwi na rogu ulic. Nie pytałam, o co chodzi. Postanowiłam mu zaufać ( ten jeden raz ;) ).
- Niespodzianka! – w mieszkaniu byli nasi przyjaciele i rodzina (nawet moi dziadkowie!).
- Zgodziła się. – oznajmił Gregor z uśmiechem, na co wszyscy zaczęli klaskać. – Moniczko, mam dla Ciebie jeszcze coś.
- Ty kombinatorze! – ofuknęłam go. – Nie mogłeś mi powiedzieć?
- Nie, nie mogłem. Tym razem mi wybaczysz. Pani babciu, proszę wprowadzić gościa.
Na wózku inwalidzkim wwiezionym przez babcię siedziała moja mama. Byłam w szoku.
- Przecież miałaś wrócić dopiero w grudniu! – powiedziałam i przytuliłam rodzicielkę.
- Jestem tu tylko na chwilę. Bardzo chciałam zobaczyć moją córeczkę. – pogłaskała mnie po policzku. – Która… <chlip> Właśnie się zaręczyła.
- Mamo, nie rozklejaj się. – wyszeptałam do niej, powstrzymując łzy. – Bo ja też się rozkleję, i co wtedy?
- Kocham Cię, skarbie.
- Ja Ciebie też, mamo.
Przytuliłam ją i zaraz zaczęłam odbierać gratulacje od zebranych. Wyglądało, że naprawdę cieszą się naszym szczęściem. I chcą dla nas wszystkiego, co najlepsze.
Popatrzyłam na narzeczonego (ojej, jak to brzmi <3 !). Wiedziałam, że on jest jedynym z którym chcę być i jedynym, którego pragnę. Żaden inny mężczyzna nie byłby mi go w stanie zastąpić.
Posiedzieliśmy w mieszkaniu niecałą godzinkę i zdecydowaliśmy się wszyscy wracać do swoich mieszkań. A ja chciałam spędzić dużo czasu z narzeczonym.

------------------------------
Jeszcze tylko jutro i będziemy się żegnać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz